czwartek, 23 kwietnia 2015

5)


"Perspektywa Jasia
Karolina nie jest taka łatwa, jak reszta z którymi się umawiałem. Nie szukam jak na razie dziewczyny, dopiero co się tu wprowadziłem.  Jest strasznie zadziorna, jednak przy tym nie traci swojego uroku. Ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Teraz płakała w moje ramię, bardzo mi jej szkoda. Chce jej jakoś pomóc."
Pierwszy miesiąc szkoły minął bardzo szybko. Często spotykałam się po szkole z Martą, Olą i Maćkiem. Jak na początek nauki, lekcje były w miarę łatwe. Mogłam więcej czasu poświęcić na ciekawsze zajęcia, niż uczenie się. A co z Jaśkiem? Utrzymywaliśmy kontakt, jednak tylko w szkole. Zachowujemy się tak jakby nie było ostatniego spotkania.Szkoda, jednak często podchodził do mnie na przerwach, i spędzaliśmy je razem. Janek nadal ma te swoje zmiany nastroju, zresztą ja też.
Dzisiaj jest piękna pogoda. Szybko wróciłam ze szkoły, i przebrałam się w szare rurki, bluzkę ze wzorem moro i czarną cienką bluzę. Włożyłam słuchawki do uszu i wybiegłam z domu w kierunku pobliskiego parku. Tak piękny dzień nie może się zmarnować na siedzenie przed telefonem, czy laptopem. Gdy przebiegałam obok sklepu, zaczęła się moja ulubiona piosenka We The Kings-Sad Song.
"You're the perfect melody,
The only harmony
I wanna hear.
You're my favorite part of me,
With you standing next to me,
I've got nothing to fear."

Z tą piosenką wiąże się wiele wspomnień, tych dobrych i tych złych. Słuchałam jej po każdej kłótni z Maćkiem, albo kiedy byliśmy razem. Pomimo tych wszystkich sprzeczek strasznie go kochałam, jednak teraz nic do niego nie czuję. Po zerwaniu najbardziej bałam się, że stracimy kontakt. Zazwyczaj tak się kończą związki, jednak teraz mamy bardzo dobrze się dogadujemy. Dobiegłam do parku, i postanowiłam na chwilę usiąść na ławce by odpocząć.
Nagle poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Gwałtownie się odwróciłam do tyłu.
-Ej spokojnie Karolina-powiedział śmiejąc się Kuba, mój kolega z klasy. Typowy mięśniak, porywa każdą dziewczynę. Nie lubię takich sytuacji, strasznie się stresuję, nawet takimi drobnostkami. Usiadł obok mnie.
-Co tu robisz?
-Biegam, teraz chwilę odpoczywam. A co Ciebie tutaj sprowadza?-zapytałam.
-Akurat wracałem z treningu, postanowiłem przejść się przez park.-opowiedział poprawiając odruchowo włosy. Położył rękę na oparciu ławki, następnie delikatnie ją zsunął na moje ramię. Jego druga rękę powędrowała na moje kolano. Czułam się nieswojo.
-Co ty robisz?-próbowałam odsunąć jego ręce.
-Nie musisz ukrywać, wiem że się Tobie podobam.-mruknął naciskając mocniej na moje kolano. Powoli przybliżał się do mojej twarzy. Na szczęście miałam długie paznokcie, więc bez problemu wbiłam je w rękę Kuby.Szybko przemieścił ręce na moje biodra i przycisnął mnie do siebie, po czym wstał, ciągnąc mnie za sobą. Akurat w takim momencie park był pusty. Kuba zacząl zbliżać sie coraz bardziej do mnie, wbrew mojej woli. Próbowałam wydostać się z jego uścisku, jednak na marne. Nagle poczułam szarpnięcie na biodrach, straciłam równowagę i upadłam uderzając kolanami w chodnik. Szybko wstałam w celu ucieczki, jednak nie było już takiej potrzeby. Przede mną stał zdenerwowany Janek który trzymał Kubę za kołnierz koszulki.
-Jeszcze raz ją tkniesz, to pożałujesz, jasne?-splunął w jego stronę.
-Ej, spokojnie stary. To chyba nie jest Twoja laska, nie?-odpowiedział Kuba z kpiną.
-Zaraz to się skończy źle dla Ciebie, spierdalaj.-dłonie Jaśka zacisnęły się w pięści.
Jakub odszedł zjeżdżając Janka wzrokiem. Stałam przed nim, tępo wpatrując się w drzewa.
-Karolina? Wszytko okej?-zapyta przesuwając się w miejsce, w które się wpatrywałam. Nie odpowiedziałam. Do oczy zaczęły mi napływać łzy. Tak, wiem, jestem beksa, jednak jestem strasznie wrażliwa. Jaś popatrzył mi się prosto w oczy powtarzając pytanie. Jedna łza spłynęła po moim policzku. Brunet od razu mnie przytulił. Ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi. Poczułam się bezpieczna. 
-Odprowadzić Cię do domu?-przerwał ciszę Janek delikatnie mnie puszczając.
-Jeśli nie jest to dla Ciebie problem.-zagryzłam wewnętrzną stronę polika wpatrując się w moje buty. Teraz wydawały się bardzo ciekawe.
-Ale nie płacz już, proszę.

Przez całą drogę rozmawialiśmy, nawet nie zauważyłam jak szybko to minęło. 
-Dziękuję, że mi dzisiaj pomogłeś.-powiedziałam lekko zawstydzona.
-Nie ma sprawy mała, co jutro robisz?-uśmiechnął się do mnie pokazując przy tym swój aparat ortodontyczny.
-Tak właściwie to nic.-stałam już przy drzwiach i wyjmowałam kluczę z kieszeni.
-To jutro bądź gotowa o 15, do zobaczenia!-krzyknął zamykając za sobą furtkę.

A więc mamy 5 rozdział! Niestety teraz rzadko pojawiają się rozdziały, ponieważ miałam przez jakiś czas słaby internet. Jutro wyjeżdżam na wycieczkę do środy, więc jak na razie nie będzie rozdziału. Ostatnio jest mało komentarzy, co z wami? :D Zapraszam was na mojego aska -> KLIK.

We The Kings - Sad Song
We The Kings - Sad Song

piątek, 17 kwietnia 2015

4)

"Gdy podjechaliśmy pod mój dom, zaczęłam wyjmować klucze z torebki, i wysiadłam z samochodu. Janek zrobił to samo. 
-Może byś mnie zaprosiła do siebie?" 
Stałam jak słup soli. Nie wiedziałam kompletnie co odpowiedzieć, totalny mętlik w głowie. Chciałam go zaprosić, coś mnie w nim intrygowało. Bez powodu nie myślałabym o nim parę dni. Najgorsze jest to, że jak go przecież nie znam, nie wiem po co on to wszystko robi. Okazało się że stałam tak przez minutę wpatrując się w Jaśka. 
-Halo? Wszytko okej?- zapytał chłopak delikatnie łapiąc mnie za ramię.
-Nic się nie stało, zamyśliłam się. Mama jest w domu, może kiedy indziej?-zaproponowałam, nerwowo zagryzając wargę. Zdecydowałam, że nie będę go jak na razie do siebie zapraszać.
-Przecież nikogo nie ma- zaśmiał się patrząc na mój dom. Jezu, jaka ja jestem głupia. Mama zawsze zostawia odsłonięte okna. Pewnie teraz Janek ma mnie za totalną idiotkę. Po chwili chłopak zaczął iść w kierunku drzwi. Co on sobie myśli? Znamy się praktycznie jeden dzień, a on zachowuje się jakbyśmy się znali o wiele dłużej.
-Idziesz, czy mam Cię zanieść?-zażartował, machając do mnie zachęcająco ręką.
-Spokojnie, dam radę-  mruknęłam idąc w kierunku drzwi. Otworzyłam je i weszłam do domu,kierując się do kuchni. Chłopak poszedł za mną, i usiadł na krześle przy stole.
-Chcesz się czegoś napić?- złapałam karton z sokiem pomarańczowym i nalałam do szklanek, podając jedną  chłopakowi.
-O tak, jasne, dzięki mała.-czułam jak się czerwienie ze złości. Odłożyłam szklankę i odwróciłam się na pięcie, by stać przodem do bruneta.
-Mała? Tobie się coś nie pomyliło?-splunęłam w jego stronę. 
-A co się ma pomylić?- znowu zaczniemy odpowiadać pytaniem na pytanie.
-Dobra, nie chciałam być nie miła. Znamy się zaledwie jeden dzień, a ty sobie pozwalasz na zbyt dużo, nie sądzisz?  -parsknęłam. W środku gotowałam się ze złości.
-Spokojnie, nie musisz się ciągle denerwować.- wstał z krzesła, i zaczął się do mnie zbliżać. Znowu złapał mnie za ręce.
-Jak mam się nie denerwować? Rozumiem, że może jesteś zbyt pewny siebie, jednak są jakieś granice.- wyrwałam ręce z jego uścisku.
-Dla mnie nie ma granic.- szepnął odwracając się. Zaczął iść w kierunku schodów, następnie wszedł do mojego pokoju. Dopiłam sok z szklanki, i poszłam za nim. 

Chłopak stał przy komodzie, przyglądając się zdjęciom w ramkach. Co chwilę brał jedno do ręki, by zobaczyć szczegóły na fotografiach.
-Kto to?- zapytał, wskazując palcem na jedno z nich.
-To moja chrzestna, już nie żyje.- odpowiedziałam lekko zasmucona, pusto patrząc przed siebie.
-Przepraszam, nie wiedziałem. Co się stało?-zapytał nerwowo.
-Nie mam ochoty o tym rozmawiać, szczególnie z osobami które znam jeden dzień.- powiedziałam, siadając na łóżku.
-Okej, rozumiem.-uśmiechnął się do mnie, i usiadł obok.
Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Przypomniała mi się moja chrzestna. Każdy moment, każdy uśmiech, każda cudowna chwila z nią. Próbowałam się nie popłakać, jednak nie zbyt mi to wyszło. Odwróciłam się by chłopak nie mógł zobaczyć że płaczę. Za późno.
-Co jest?-złapał mnie delikatnie za rękę. Pomimo tego że byłam na niego zła, potrzebowałam tego. Janek był strasznie humorzasty, czasami był kochany a czasami zachowywał się jak totalny cham i prostak.
-Moja chrzestna była mi bardzo bliska. Mogłam porozmawiać z nią na każdy temat, dosłownie każdy. Znała wszystkie moje sekrety, zawsze mi pomagała. Strasznie mi jej brakuje.- brunet otarł łzę z mojego policzka, po czym mnie przytulił. Ułożyłam głowę w zagłębieniu jego szyi.
-Jesteś na tyle silna, że dasz sobie z tym radę. Zapewne masz kochających rodziców, którzy też zawsze ci pomogą. Jeśli nie oni, masz też przyjaciół.
Nie wierzę w to co robię, właśnie się zwierzyłam nieznajomemu, dodatkowo mnie teraz przytula. Przestało mi to przeszkadzać, czułam się dobrze. 
Perspektywa Jasia
Karolina nie jest taka łatwa, jak reszta z którymi się umawiałem. Nie szukam jak na razie dziewczyny, dopiero co się tu wprowadziłem.  Jest strasznie zadziorna, jednak przy tym nie traci swojego uroku. Ma w sobie coś, co przyciąga uwagę. Teraz płakała w moje ramię, bardzo mi jej szkoda. Chce jej jakoś pomóc. 



A wiec mamy 4 rozdział. Przepraszam was za długą przerwę, teraz mam nadzieje ze uda mi się dodawać rozdziały bardziej systematycznie. Dziękuję wam za prawie 1400 wyświetleń, nawet nie wiecie jak bardzo to motywuje, jednak ostatnio jest mniej komentarzy pod rozdziałami :c Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na aska- http://ask.fm/foreverwithjas

wtorek, 7 kwietnia 2015

3)

"Po 20 minutach siedziałam już w sali z najlepszą przyjaciółką. Nasza wychowawczyni oczywiście przynudzała, jak zwykle. Po chwili ktoś  szybko i głośno otworzył drzwi.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedział chłopak. Nie spodziewałam się, że Janek będzie chodził do naszej klasy."

 Poczułam na sobie jego wzrok. Udawałam że mówię coś do przyjaciółki by uniknąć kontaktu wzrokowego. Szedł w naszym kierunku, za nami stała jedyna wolna ławka. W klasie panowała cisza dopóki Jaś nie usiadł za mną. Wychowawczyni dalej kontynuowała swoją co roczną gadkę. Moje krzesło zaczęło drgać, pewnie chłopak z tyłu je kopał. Postanowiłam to zignorować, jednak brunet nie dawał za wygraną. Nie wytrzymałam, odwróciłam się.
- Mógłbyś przestać?- szepnęłam lekko zdenerwowana.
- Spokojnie mała, złość piękności szkodzi- mruknął dziwnie się uśmiechając. Teraz to już totalnie byłam zdenerwowana, chyba pozwala sobie na zbyt dużo.
- Słucham? Nie pomyliło ci się coś?- splunęłam w jego stronę.
- Widzę że się szybko denerwujesz, może..-nagle skończył w połowie zdania.
- Wiem że jesteś nowy, ale raczej znasz podstawowe zasady. Zawiązywać nowe znajomości możesz po lekcji organizacyjnej.- przerwała Jankowi pani Kowalska.

Wyszłam z Martyną z klasy i czekałyśmy na Olę. Miałyśmy iść na lody, skoro mamy ostatni, wolny dzień. Maciek nie mógł dzisiaj pójść z nami, musiał pomóc mamie. Szkoda, bo bardzo go lubię. Kiedyś byliśmy parą, był dla mnie najważniejszy. Sama nie wiem czemu się zepsuło, jednak cieszę się że nadal się przyjaźnimy i utrzymujemy dobry kontakt. Po chwili Olka do nas doszła, po czym wyszłyśmy ze szkoły i poszłyśmy w kierunku najbliższej lodziarni. Na miejscu wzięłam dwie gałki lodów, jedna o smaku truskawkowego sorbetu, a druga o smaku mięty z czekoladą. Zjadłyśmy lody ciągle rozmawiając. Z dziewczynami nigdy nie kończą nam się tematy, możemy gadać i gadać. Po dwóch godzinach zdecydowały się na powrót do domu, autobusem.
-Karolina, jedziesz z nami?- zapytała Martyna.
-Nie, wolę się dzisiaj przejść. Jest piękna pogoda, trzeba korzystać.-powiedziałam zagryzając wewnętrzną stronę policzka. Wyszłyśmy razem z lodziarni, pożegnałyśmy się i każda poszła w swoją stronę.

 Do domu dzieliło mnie dobre 20 minut drogi, jednak pogoda zachęcała do spaceru.
Mijałam ludzi, większość z nich była dzisiaj wyjątkowo wesoła. To trochę dziwne kiedy idziesz chodnikiem a każdy się do Ciebie uśmiecha. Nigdy tak nie było, co się zmieniło? Może ze mną jest coś nie tak? Wyjęłam telefon by sprawdzić czy przypadkiem nie jestem brudna czy rozmazana. Na szczęście z moją twarzą wszystko było okej. Nagle usłyszałam pisk opon. Odruchowo odwróciłam się w stronę słyszanego dźwięku. Po mojej prawej stronie zatrzymało się czarna Honda, a na miejscu kierowcy siedział Janek. Otworzył drzwi od samochodu i wyszedł.
- Gdzie idziesz?- powiedział zbliżając się do mnie.
- Co Cię to interesuje?- mruknęłam poprawiając włosy.
- Nie musisz być taka nie miła.- złapał mnie delikatnie za nadgarstek
- A ty nie musisz być taki nachalny.- splunęłam w jego stronę wyrywając swoją rękę z jego uścisku. Poczułam na głowie kropelkę deszczu. Popatrzyłam w niebo, nagle całe pokryło się ciemnymi chmurami.
-Chciałem tylko się zapytać czy Cię podwieźć, strasznie humorzasta jesteś.
- No jaka jeszcze jestem?- zapytałam sarkastycznie.
-Bardzo ładna, a teraz wsiadaj do samochodu, zaraz całą zmokniesz.- uśmiechnął się do mnie, po czym złapał mnie delikatnie za rękę i zaprowadził do samochodu, otwierając mi drzwi.
-Co ty sobie myślisz?- nadal stałam przed otworzonymi drzwiami patrząc się dziwnie na Janka.
-Chcę Cię po prostu zawieźć do domu, co w tym dziwnego?- brunet ciągle trzymał mnie za rękę.
-Może to, że się nie znamy?-szybko odpowiedziałam. Zaczęliśmy odpowiadać pytaniami na pytania, trochę to dziwnie brzmiało.
-Wsiadaj Karolina i nie marudź.
Puściłam jego rękę i usiadłam na miejscu pasażera. Nie miałam wyboru, wolałam z nim pojechać, niż zmoknąć. Powiedziałam chłopakowi mój adres. Całą 5-minutową jazdę przesiedzieliśmy w krępującej ciszy. Gdy podjechaliśmy pod mój dom, zaczęłam wyjmować klucze z torebki, i wysiadłam z samochodu. Janek zrobił to samo. 
-Może byś mnie zaprosiła do siebie?


Dziękuję wam za prawie 800 wyświetleń! Jeśli rozdział się wam podobał lub zobaczyliście jakieś błędy to piszcie w komentarzach. Zapraszam was też na mojego aska- http://ask.fm/foreverwithjas

sobota, 4 kwietnia 2015

2)

"Weszłam po schodach do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Sprawdziłam instagrama, snapchata i facebooka. Nic ciekawego jednak ktoś mnie zaprosił do znajomych. Na zdjęciu profilowym rozpoznałam chłopaka który dzisiaj się do mnie uśmiechał. Skąd on wie jak ja mam na imię?"
 Nawet nie rozmawialiśmy, a on zna moje imię i nazwisko. Weszłam w jego profil, następnie kliknęłam w zdjęcia. Po obejrzeniu paru z nich stwierdziłam że to na pewno ten chłopak. Poznałam go po jego cudownych brązowych oczach, i po dwóch pieprzykach znajdujących się po jego lewej stronie twarzy.  Zaakceptowałam zaproszenie nadal nie rozumiejąc skąd zna moje imię i nazwisko. Brunet ma na imię Jan Dąbrowski.  


Po jakimś czasie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi na parterze. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole obok mamy. Przez dobre 20 minut opowiadała o tym jak było fajnie u Anity. 
-A Czemu obiad nie zjedzony?-mruknęła mama.
-Nie miałam ochoty jeść, lecę się wykąpać i idę spać. Dobranoc-odpowiedziałam unikając dalszej rozmowy.  
Mój ulubiony moment każdego dnia-kąpiel. Rano zawsze się spieszę wiec biorę prysznic który tez jest przyjemny, jednak wieczorami pozwalam sobie na dłuższy relaks. Dzisiaj postanowiłam dodać do kąpieli brzoskwiniowy płyn, i żel o delikatnym zapachu wiśni. Siedziałam w wannie dobre 30 minut. Po 21 umyłam zęby i ubrałam piżamę. Pomimo tego że byłam zmęczona, nie chciało mi się iść spać. Nadal myślałam o Janku.
-Przestań idiotko o nim myśleć, nie rób sobie nadziei- mruknęłam sama do siebie wchodząc do mojego pokoju. Sięgnęłam po tableta i położyłam się na łóżku. Zaczęłam oglądać mój ulubiony serial- Pretty Little Liars. Po obejrzeniu dwóch odcinków zaczęła dopadać mnie senność. Po krótkiej chwili oczy same się zamykały.
Obudziły mnie promienie słoneczne odbijające się na mojej twarzy. Sprawdziłam powiadomienia i godzinę na telefonie. Była dopiero 11.30 więc miałam jeszcze trochę czasu. Pierwszy raz od paru tygodni zaczęłam tak wcześnie wstawać. Zostałam w łóżku przez następne 15 minut, po czym wstałam i skierowałam się do łazienki by ogarnąć twarz. Nałożyłam delikatny makijaż- puder, tusz i kreski. Wyprostowałam włosy i wróciłam do pokoju by wybrać ubrania. Zdecydowałam się na biały crop top z napisem i czarne krótkie spodenki. Zeszłam na dół, żeby zjeść  owsiane płatki. Rodziców nie ma, pewnie są w pracy. Wczoraj wyjątkowo wzięli wolne, jednak obydwoje stawiają pracę na pierwszym miejscu przez co mają mało czasu dla mnie. Jestem już prawe dorosła, ale to nie oznacza że nie powinni poświęcać chociaż trochę swojego czasu dla mnie. Dobra koniec tego użalania.
Dopiero parę minut po 12, a do Martyny mam kilka minut drogi. Odłożyłam brudną miskę po płatkach do zmywarki, i rozłożyłam się na  skórzanej kanapie włączając telewizor. Przełączałam kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Skończyło się na tępym serialu "Szkoła". Po obejrzeniu jednego odcinka tego "czegoś" uznałam że na dzisiaj wystarczy mi już telewizji. Nie chciało mi się dłużej czekać, więc postanowiłam już powoli się zbierać od wyjścia. Poszłam do pokoju by zabrać swoją torebkę do której włożyłam telefon, słuchawki, pomadkę i klucze. Zeszłam na dół, i skierowałam się w stronę wyjścia. Po 10 minutach byłam już u Martyny w domu. Opowiedziałam jej o razu o zaproszeniu od Jaśka z festynu.
- Chwila, chwila skąd on wie jak się nazywasz? Czy ja o czymś nie wiem?- powiedziała przyjaciółka poprawiając włosy.
- Nie żartuj sobie, ty wszystko wiesz. Sama nie rozumiem skąd on może znać moje dane. A ty przypadkiem nie mówiłaś że Janek a chodzić z nami do szkoły?- zapytałam niepewna.
-A no tak! Pamiętasz Pawła, mojego byłego? On ma z nim kontakt i mówił mi kiedyś o nim. Pewnie Janek od niego wie jak się nazywasz.- mruknęła wstając z łóżka. 
Siedziałyśmy razem do godziny 19 oglądając różne komedie romantyczne. Nie zawsze musimy robić coś ciekawego, ważne że spędzamy wolny czas razem. Z Martyną mam najlepszy kontakt od długiego czasu. Przyjaźnimy się od 11 lat, poznałyśmy się w przedszkolu. 30 minut przed 20 byłam już w domu. Rodzice wrócili już z pracy, dziwne że tak wcześnie. Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, więc tylko się przywitałam.
Od razu poszłam się wykąpać i ubrałam w piżamę. Wchodząc z łazienki usłyszałam kłótnię rodziców. Nie zastanawiając się długo zbiegłam na dół. Mama siedziałam przy stole opierając twarz na rękach. Tata stał przy balkonie, wyglądał na strasznie zdenerwowanego. Nie zdążyłam nic powiedzieć, ojciec poszedł na górę, i zamknął się w biurze. Jest tam też kanapa, więc pewnie tam tez będzie spał. Usiadłam obok mamy.
-Mamo co się stało?- zagryzłam wewnętrzną stronę polika.
-Po prostu się pokłóciliśmy, nic wielkiego. Nie masz czym się martwić, idź spać.- odpowiedziała stanowczo.
-Na pewno?-zapytałam lekko zdenerwowana.
-Tak, dobranoc skarbie.-dodała sztucznie się uśmiechając.
-Dobranoc.- rzuciłam kierując się w stronę pokoju.
Wiedziałam że coś się stało, mama po prostu udawała. Każde małżeństwo się kłóci, mam nadzieję, że nie było to nic poważnego. Zestresowana sięgnęłam po tableta i puściłam moją ulubioną piosenkę- We The Kings - Sad Song. Minęło parę minut, a ja zasnęłam z słuchawkami w uszach.
Zostały mi ostatnie 5 dni wakacji. Chciałam je wykorzystać jak najlepiej, jednak ciągle czułam dziwny dyskomfort spowodowany szkołą. Spotykałam się się z Maćkiem, Olą 
i Martyną. Na jeden dzień pojechaliśmy nad jezioro korzystając z pięknej pogody. Oczywiście nie obyło się też bez całego dnia na zakupach z dziewczynami. Kupiłam parę ubrań i najpotrzebniejsze przybory do liceum. 
Nadszedł ten dzień, którego nienawidziłam z całego serca. Wstałam o 7, umyłam się i umalowałam. W pokoju ubrałam się w biała koszulkę i czarną rozkloszowaną spódnicę. Zeszłam na dół i na szybko zjadłam musli z owocami i jogurtem. Rodziców oczywiście nie było. O 7.40 umówiłam się z Martyną i Maćkiem przy moim bloku by wspólnie pójść na rozpoczęcie. Założyłam czarne balerinki i wyszłam z domu. Po 20 minutach siedziałam już w sali z najlepszą przyjaciółką. Nasza wychowawczyni oczywiście przynudzała, jak zwykle. Po chwili ktoś  szybko i głośno otworzył drzwi.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.- powiedział chłopak. Nie spodziewałam się, że Janek będzie chodził do naszej klasy.


Zapraszam na aska -> 
http://ask.fm/foreverwithjas 
Dziękuję wam za miłe komentarze i słuszne uwagi pod ostatnim rozdziałem. W ciągu dwóch dni blog ma ponad 450 wyświetleń, za to też dziękuję!

czwartek, 2 kwietnia 2015

1)

-Halo Karolina?-usłyszałam zmęczony głos Martyny. Nie spodziewałam się telefonu o tej porze w wakacje, szczególnie od niej.
-Co z Tobą nie tak?- mruknęłam zaspana.
-Zapomniałaś?! Przecież dzisiaj miałyśmy iść na festyn jako wolontariuszki!- słychać było zdenerwowanie w jej głosie. Dopiero teraz sobie przypomniałam, no tak. Od dwóch lat pracuję z Martyną jako wolontariuszka w pobliskim schronisku dla psów i kotów. Uwielbiam tam spędzać swój wolny czas, zawsze marzyłam o psie lub innym zwierzęciu domowym jednak rodzice uważają to za stratę pieniędzy. Przynajmniej jako wolontariuszka mogę spędzać czas z tymi kochanymi stworzeniami.
-Będę u Ciebie za 30 minut, dopiero co wstałam- leniwie podniosłam się z łóżka, odłożyłam telefon   i skierowałam się w kierunku szafy. Wybrałam zwykły czarny t-shirt i jeansowe krótkie spodenki z wysokim stanem. Z ubraniami w ręku weszłam do łazienki by wziąć szybki prysznic. Uwielbiam ten moment kiedy krople wody spływają po nagim ciele. Umyłam włosy i przemyłam ciało pięknie pachnącym truskawkowym żelem. Szybko się ubrałam oraz umalowałam po czym zeszłam na niższe piętro w celu zjedzenia śniadania. Mama jeszcze spała więc byłam zdana na siebie. Wstawiłam do tostera chleb i pobiegłam do pokoju wyprostować włosy.  Przy prostowaniu ostatniego pasma włosów poczułam zapach spalenizny. Szybko odłączając prostownice zbiegłam na dół i wyjęłam tosty. Na szczęście były tylko trochę spieczone, więc nadawały się do zjedzenia.
-Boże muszę już wychodzić!- dokończyłam jeść tosta zakładając czarne conversy i wyszłam z domu w kierunku bloku Martyny. Będąc już prawie pod jej klatką, wysłałam jej wiadomość żeby zaczęła się szykować do wyjścia. Czekałam parę minut na moją przyjaciółkę, po czym poszłyśmy razem na festyn który znajdował się na placu w centrum miasta. Głównym tematem naszych rozmów była szkoła. Został nam ostatnie parę dni wakacji przez co mój humor nie należał do najlepszych. Po około 10 minutach doszłyśmy na miejsce, następnie poszłyśmy w kierunku naszego stoiska. Musiałyśmy tam rozdawać ulotki zachęcające do wzięcia udziału w wolontariacie i wpłaty na schroniska. Przez dobre 1,5 godziny ludzi po prostu podchodzili i brali ulotki, nic ciekawego. Nawet nie było na kogo popatrzeć. Jednak po jakimś czasie w oddali zauważyłam przystojnego bruneta. Szedł w naszym kierunku, po czym wziął ulotkę i odrywając od niej wzrok skierował w moim kierunku swój chytry uśmiech i odszedł. Moje serce zaczęło bić szybciej jednak zdałam sobie sprawę że zrobił to pewnie tylko dla tego że ma dobry humor.
-Widziałaś?- szepnęła do mnie Martyna.
-Ale co?- szybko odpowiedziałam.
-Nie żartuj sobie, ten brunet się do Ciebie uśmiechnął! I dodatkowo jest mega przystojny! Mówię Ci wpadłaś mu w oko.- powiedziała poprawiając włosy.
- Przecież on może do każdej się tak uśmiechać, nie wpadłaś na to?- zagryzłam nerwowo wargę.
- Nawet jeśli by tak było to do brzydkiej by się nie uśmiechnął.  Mogła byś znaleźć w końcu chłopaka.-mruknęła przyjaciółka.
- Przecież wiesz że ostatnio nie mam ochoty na żaden związek, zresztą nie ma tu nikogo kto by się nadawał- zaśmiałam się podając ulotkę.
- A ten brunet?-zapytała Martyna.
- No jest przystojny ale przecież go nie znam.- ponownie zagryzłam wargę.
- No tak, ale to nie jest raczej ostanie wasze spotkanie. Słyszałam że ma chodzić do naszego liceum.
- Skończmy już ten temat, ostania ulotka rozdana możemy wracać do domu.- mruknęłam.
- Może  przyjedziesz do mnie?- zaproponowała przyjaciółka.
- Nie mogę, mama chcę żebym wróciła od razu do domu po festynie, ale jutro przyjdę do Ciebie z samego rana, czyli po 13.- uśmiechnęłam się idąc w kierunku domu.
- To trzymam Cię za słowo, do jutra!
   
 Weszłam do domu, jednak nie zastałam w nim ani mamy ani taty. Na stole leżała kartka:
Jesteśmy u cioci Anity, będziemy po 18. W lodówce masz spaghetti, odgrzej sobie.
                                                                                          Buziaki, mama
Weszłam po schodach do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Sprawdziłam instagrama, snapchata i facebooka. Nic ciekawego jednak ktoś mnie zaprosił do znajomych. Na zdjęciu profilowym rozpoznałam chłopaka który dzisiaj się do mnie uśmiechał. Skąd on wie jak ja mam na imię?



A więc mamy pierwszy rozdział, mam nadzieję że się podoba jednak jest trochę krótki.
Jeśli macie jakieś pytania zapraszam na aska -> http://ask.fm/foreverwithjas
Dziękuję wam wszytskim za komentarze i wyświetlenia!



środa, 1 kwietnia 2015

PROLOG

Jestem normalną 17-latką i nazywam się Karolina. Mam długię do pasa brązowe włosy, duże niebieskie oczy oraz małe, ale wydatne usta. Moją najlepszą przyjaciółką jest Martyna, znamy się od małego. Jest ona jedną z nielicznych osób którym ufam. Przyjaźnie się też z Maćkiem oraz Olą. Miałam paru chłopaków jednak każdy związek zakończył się złamanym sercem. Po wakacjach będę chodzić do 2 klasy liceum, nienawidzę tej szkoły. Pomimo tego że jestem w miarę lubiana to i tak czuję odrazę do połowy tej szkoły.